środa, 2 października 2013

Rozdział 3- Królowa babcia

Siedziałam przy stole z babcią, królową Anastazją. Jadłyśmy obiad.
Moja babunia jest już siwa, ma loki, szaro-zielone oczy, maluje się tak jakby miała naprawdę szpetną twarz i do tego uwielbia starodawne obciachowe ubrania.
Babcia prosto siedziała i płytko oddychała. Wpatrywałam się w nią jak w obrazek.
-Księżniczko, jedz proszę szybciej! - Prosiła babcia wiedząc że zaraz mam lekcję dobrego traktowania poddanych. W tych czasach królowa i księżniczka mało znaczą, ale jednak jesteśmy znani w całym kraju.
Sapiąc, jadłam jak szalona. Nie mogłam przestać głęboko oddychać, ponieważ przed obiadem miałam lekcję kształtowania królewskiej sylwetki.
Gdy uporałam się z obiadkiem, babcia zaprowadziła mnie na pałacowy wielki balkon, zdobiony złotem. Była królowa opowiadała mi jak jej mama witała swoich poddanych. Wiwatowali i krzyczeli na widok królowej 20 wieku.
Po krótkiej opowieści nagle zacisnęła mi gorset i kazała pomachać ręką do dzieci i powiedzieć im coś mądrego.
- Ruch to zdrowie! - Zaczęłam- Więc...łapcie piłeczki i bawcie się! Łiiiiiiiiiiii!
Królowa Anastazja wyrwała mi mikrofon i uderzyła mnie w plecy tak mocno, że przestałam oddychać.
- To nie było ani mądre, ani królewskie! Miałam na myśli wpłacanie pieniędzy na rzecz królestwa, cytat z Adama Mickiewicza, Szymborskiej....
Wyrwałam się babci z uścisku, podniosłam suknię i pobiegłam do pokoju.
Zauważyłam że goni mnie, jeszcze z farbami w rękach, więc zdjęłam lakierowane butki i pobiegłam jeszcze szybciej.
Zamknęłam się w  pokoju.
-Wnusiu! Ubierz butki i do sali plastycznej!
-Nie! Nie założę tych starych kapci!
-To nie kapcie! I nie stare!
- O! Rzeczywiście! Nie takie stare jak ty! Wyjdę ale coś mi obiecasz.....
-Co?
-SPACER!
Babcia oniemiała ale zgodziła się.
Ubrałam dresy i bluzę adidasa.
Kupiłam babci jeansową kurtkę, wdzianko różowe i kilka innych rzeczy.
Na koniec poszłam z nią do fryzjera i ufarbował babcine włosy na brąz i zciął na półdługie.
Uprosiłam by poszła ze mną do Mc'Donalda .
- 2 hamburgery z jajcem i mięchem z krówska, fryty maczane w oleju, ogromny placek czekoladowy na wynos!
- Czy nie uważasz że te dania są niezdrowe?
- nie! wcinaj! - i wcisnęłam babci  frytki.
Po przyjściu do domu byłam z siebie zadowolona!
Zemściłam się za duszenie gorsetem, zmuszaniem do mówienia samych mądrych rzeczy.
Plus uniknęłam zajęć z klarnetu.
W jaki sposób się zemściłam?
Wyciągnęłam babcię na frytki.
Dała mi spokój siedząc  w toalecie przez godzinę!

czwartek, 26 września 2013

Rozdział 2: Masakryczna kucharka

Mama pałętała się po kuchni od 6:00 rano. Obudził mnie trzARks tłuczonego szkła i krzyk mamy : "- Cholipcia! "
Próbowałam jeszcze zasnąć ale mama nie dawała mi tego możliwości.  Trzasnęła szafa po mojej prababci. Do mojej sypialni weszła królowa w długiej królewskiej sukni.
- Wstawaj! Dzisiaj przychodzi do nas sama królowa Kierka. Zachowuj się tylko, dobrze?
- Już dawno nie śpię. Powiedz Angie żeby mi wyprasowała tą niebieską wielką suknię z bufiastymi rękawami.Klinie rozkaż wypolerować tiarę i napastować buty na korkach z kokardką. Oki-doki?
-Jasne córeczko! - Uśmiechnęła się mama. Była dumna z  moich chęci do pracy.
Wyglądałam idealnie!
Po pudrowaniu, kremowaniu, czesaniu, zakładaniu gorsetu, praniu brudnych rękawiczek,malowaniu, próbie chóru, klarnecie, skrzypcach, perkusji, balecie, i po tańcu towarzyskim,mijając kuchnię poczułam zapach zupy.
Zapach niby jakaś piękna dłoń pociągnęła mnie do kuchni.
Nie dość ze zjadłam pół garnka, zauważyłam że jest trochę za słodka.
Dodałam szczyptę pieprzu- nadal za słodka
Większą szczyptę- nadal za słodka. Garść- też za słodka! Dopiero gdy wsypałam całą zawartość królewskiej pieprzniczki, a zupeczka stała się zupełnie czarna, poczułam że jest idealna! Uwielbiam ostre rzeczy!
Wybiegłam z kuchni dopiero gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Weszła księżniczka Konstancja i sama królowa Kierka.
-Witaj królowo! - Ukłoniła się nisko mama. Dała mi znak bym zrobiła to samo.
- Witaj ekselencjo! -I też ukłoniłam się tak nisko że pękł mi szewek w sukience. Zawstydziłam się.
Księżniczka Konstancja ( nienawidzę tej zarozumiałej zołzy! ) zaśmiała się głupio.
-Witajcie serdecznie! Dziękuję za gościnę. Idź zmienić sukienkę księżniczko. Nie wypada siedzieć przy gościach w rozdartej. - Pyszniła się królowa Kiera. Słynęła ze swojego pysznego "nie wypada" i akcentu "uuuu"
Mama i Kiera gadały , a ja przebierałam się w różową suknię gdy nagle.....
- No heloł! - Zaśmiała się córka królowej Kiery.
-Konstancja! Nikt Cię tu nie zapraszał!- Bąknęłam.
-Mówi się witaj ekselencjo! Zwłaszcza do mnie. O! - Zauważyła moją lalkę-opałkę.- Jaka piękna drewniana lalka. W stylu księżniczki. Zaprawdę powiadam Ci! Szkoda by było...- Otworzyła okno.-Gdyby ktoś ją wyrzucił....
-No nie!
Wtedy weszła moja mama i powiedziała że mamy siadać do stołu.
Zjedliśmy tort.
-Naprawdę znakomity! Poproszę zupkę. - Pstryknęła palcami i pojawił się kelner z... moją czarną zupą...
- Co to jest?
-Zupka Warzywna. Robiła ją nasz nowa kucharka Messia. Messio! Zapraszam  do jadalni!
-Jestem- Powiedziała messia i nalała zupy do złotych talerzy.
Królowa Kiera i Konstancja  wpadły w szał.
- Wody! -Piszczały. Wypiły po dzbanie płynu i wyszły zdyszane przed dom.
-Dziękujemy za gościnę! Do widzenia!- Wydyszały i pojechały złotą limuzyną.
-Messia! Zwalniam Cię! Ta zupa była ochydna!
- Ależ królowo... Zupa była żółta i słodka.
-A jednak dla Kiery za ostra. Wyjdź, masakryczna kucharka....
-Nie mama. Masakryczna jestem ja. Ja zepsułam zupę. Nie zwalniaj Messi....
Wszystko dobrze. Naprawdę! Oprócz tego (o zgrozo!) że mam karę na telewizję i straciłam moją ulubioną sukienkę.
Jednak  z jednego jestem  zadowolona. Wsypałam trociny do Konstancinej kieszeni w płaszczu. W tej kieszeni znajdowały się cukierki mleczne księżniczki.
Jej reakcja....Będzie niesamowita!!!!
(Konstancja w mojej wyobraźni)

piątek, 20 września 2013

Rozdział 1-Niania Roksana

         Wstałam rano, o 11:00 (ale wcześnie!) i zobaczyłam że nikogo nie ma w domu oprócz mnie.
-Juhu!- Krzyknęłam z radości lecz nie trwała ona długo, gdyż zobaczyłam kartkę z napisem:
            
                                                      KOCHANA CÓRECZKO!
O godzinie 12:00 przyjdzie do ciebie niania Roksana. Proszę, sprzątnij z podłogi swe skarpetki i inne ciuszki.
   Z góry dzięki. Całuski. Kocham Cię!
                                                                              Mama.

A  że nawet nie myślałam o tym aby sprzątnąć moje fatałaszki i inne różniste rzeczy, napisałam mamusi wspaniałą wiadomość na mej ślicznej papeterii w serduszka:
                                               
                                                  KOCHANA MAMUSIU!
Po pierwsze, ani mi się śni sprzątać. Po drugie te skarpetki są czyste, więc niania nie ma się co czepiać.
Po  trzecie, po co mi ta niania?!
    Kocham cię i przepraszam jak najmocniej.
                                                                          Córeczka.

Po chwili poszłam do kuchni i nalałam sobie herbatki do szklanki. Potem uczesałam sobie włosy w niezdarnego koka. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. 
- Taak?
- Czy to dom państwa....
- A ty jesteś Roksana?
- Tak, to ja. Jestem Niania Roksana Dulczmar.Czy ty...- Powiedziała patrząc na rozwalone skarpetki i sukienki małej księżniczki.
-Chyba jednak się pomyliłam... Dowidzenia...
Pomyślałam że chodzi jej o moja super fryzurę albo pidżamę w korony. Ale czy na pewno?
Poszłam do mojego pokoju i zadzwoniłam moim OLG dotykowym do mamy i powiedziałam co się stało.
- A skarpetki posprzątane?
-Eeee... Nie?
- I ty się dziecko dziwisz że sobie poszła?!
-Dobra, mamo nie dramatyzuj... sprzątam.
Z niechęcią zebrałam skarpety z podłogi i wpakowałam do szuflady w jednym z moich 5 pokojów.
Okazało się że na sofie pod poduchami leżały brokuły z przed tygodnia.Schowałam je tam bo nie lubię zielonych warzyw. FUUUUUJ!!! Zaśmierdziało pleśnią.
Ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Wchodzę. Ty jesteś księżniczką, a to twój wielki dom. Posiadłość. Co ja mówię! Willa, pałac z basenem!-Krzyknęła i wepchnęła się do salonu.
- Co ty sobie wyobrażasz kobieto!?
- Wyobrażam sobie masę dietetycznych warzywek na pozłacanym talerzu... Z posypką ze srebra. Raz, dwa! Ruchy, ruchy!
Ach tak? Poszłam do kuchni i wyciągnęłam następujące składniki do niezwykle dietetycznej sałateczki Niani Roksany:
marcheweczka polana soczkiem z cytryny....
brokułki z pod poduszki.....
a za złotko służy złotko kuchenne do śniadania zjadanego w szkole.
- Proszę! Pozłacany talerz, warzywa polane specjalnym sokiem kwaskowatym. Brokułki są ugotowane w zielonej panierce z rzadko spotykanych zielono- żółtych wodorostów pruszkowatych
poussière. Na koniec jadalne srebro umaczane w winie Blanco białe. Smacznego!- Opisałam jej jak najlepiej danie dietetyczne.
-Dieta-Bomba! Poczujesz się lekko, ale dopiero na końcu!- Dodałam. 
Niania wzdrygnęła się przy pierwszym kęsie, ale cały czas jadła. Myślała że to smaki królewskich stołów. 
Na koniec zasmrodziła toaletę.
Wyleciała z domu jak z procy, nie powiedziała nawet "dowidzenia" albo "au revoir" nawet "despedida" i jeszcze zostawiła w nagrodę super czarne szpilki i płaszcz od Versace. 
Dom wolny i super ciuchy... Czego jeszcze chcieć?